Tydzień Wychowania

 

Wpis Naśladowanie Chrystusa…

Wpis Maryja w dziejach Polski

„Wszystko nam dałeś, co dać mogłeś Panie”.

„Szczęśliwe Narody, które taką mają historię, jak Polska, szczęśliwszego od Was nie widzę Państwa, gdyż Wam jedynym zechciała być Królową Maryja, a to jest zaszczyt nad zaszczyty i szczęście niewymowne — obyście to tylko zrozumieli sami” (z akt zakonu Marianów dawnych – białych).

Słowa te, wypowiedział niegdyś do hetmana Stanisława Jabłonowskiego, nuncjusz apost. w Polsce Pignatelli, (przedtem abp Neapolu) późniejszy Innocenty XII Papież, który poznał dobrze i dzieje i ducha Narodu polskiego, a pokochał go tak szczerze i serdecznie najbardziej za jego miłość ku Matce Bożej, za tę miłość i wierność, która się tak bardzo podobała Bogarodzicy, iż „weszła w dzieje Polski i zawładnęła każdym sercem Sarmatów” (z akt zakonu Marianów dawnych – białych) a w końcu, widząc zalewające nas fale złego z cudzoziemskich stron na nas idące i chwiania się Jej Narodu w surowych, staropolskich, zasadach Wiary i poczciwości, widząc też i błądzących królów i wodzów polskich — sama Pani nieba i ziemi raczyła ująć losy nasze w swe niepokalane dłonie, byśmy nie zginęli i nie zmarnieli, i Królową Polski sama się nazwała i mianowała, nim Ją kochający i wdzięczny Naród polski swą Panią, Władczynią i Dziewicy. Pierwsze też pieśni polskie Jej musiały opiewać chwałę, bo najstarsza, jaka się dotąd zachowała pieśń – to nasz hymn narodowy:

Boga Rodzica Dziewica
Bogiem wsławiona Maryja.

Pierwsi Apostołowie Polski wielkimi musieli być czcicielami Niepokalanej, skoro pierwsi nasi Pustelnicy, święci Pięciu Bracia Polacy, jak niesie stare podanie Matkę Bożą, szczególnie ukochali i tej czci, Naród jeszcze pogański uczyli i weń wpajali tak głęboko, że ta cześć Maryi nawet na urobienie charakteru narodowego wpłynęła, a to tak decydująco, że jeszcze i w dzisiejszych czasach nawet zwyrodniały Polak, gdy usłyszy Imię Maryi, z rozgniewanego cichszym się staje, z okrutnika łagodniejszym, z rozpustnika (bodaj na chwilę) zmitygowanym, a już na pewno nie bluźni imieniowi Polskiej Królowej.

Nawet protestanci polscy czczą jakoś Matkę Bożą i nie są wobec Niej tak chłodno lub wrogo usposobieni, jak inne Narody. Niemcy i Czesi, protestanci mordując za Wiarę Błog. Jana Sarkandra, lub Wielebnego Adama Jastrzębiec Mańkowskiego w Kłodzku 17 X 1607 r. za to najbardziej nad nimi się znęcali, że przyzywali na pomoc Bogarodzicę Maryję. Nic dziwnego — wielkiej i świętych nauczycieli miał nasz Naród: św. Wojciech, św. Stanisław, św. Bogumił, św. Wincenty Kadłubek, bł. Iwo Odrowąż, bł. Jakub Strepa, W. Stanisław Hozyusz, Biskupi polscy – toż to pierwszorzędni i wielcy czciciele Niepokalanej, co przeszli tę ziemię naszą wzdłuż i wszerz ucząc nas Wiary świętej, miłości Boga i czci Maryi i tej maryjnej łagodności, jaką się Polacy odznaczali wobec wrogów nawet.

Po wielkich Biskupach polskich, których wielu świętych wspominają dzieje, idzie legion Benedyktynów, Cystersów, Kanoników Regularnych i Norbertanów, co zrosili tę ziemię naszą swoim potem a nawet krwią własną użyźnili, lecz tej krwi nie wypuścili z żył ich Polacy, ale obcy okrutnicy: Prusowie, Jadźwingowie, Niemcy, Litwini, Tatarzy, Szwedzi, Rusy i Czesi – równie nienawidzący Polski potężnej, jak i głębokiej wiary Polaków i surowych ich obyczajów staroświeckich – wiedząc, że trwanie przy Wierze wierne Narodu – potęguje jego siły żywotne, równie, jak i polityczne Korony Polskiej wzmaga znaczenie.

Dziwnie spokojnie, łagodnie i cicho, chętnie nawet przyjęła Polska przed tysiącem lat Chrześcijaństwo. Lechici nie wieszali na krzyżach swoich Apostołów i nie dręczyli ich mękami, jak to gdzieindziej bywało. Nie mówią, tego o nas nawet niechętni nam zawsze – Germanowie. Mały odruch pogaństwa w Polsce – po śmierci Bolesława Chrobrego — rychło był opanowany i krzyż już na stałe rozpościerał swe dobroczynne nad Polską ramiona, a Matka Boża umiłowaną była Panią Narodowi swemu. Doznali Jej łaski i pomocy starzy wojownicy polscy, zabezpieczający byt wolny Narodowi od zawistnych Niemców.

Żywot bowiem Polaków był zawsze jednym bojowaniem z nieprzyjaciółmi Krzyża i Narodu, potem już i Bogarodzicy–Dziewicy. W tych bojach, w tych sprawiedliwych wojnach naszych królów walczących w obronie granic Państwa politycznej niezawisłości i wiary — zawsze, czasem nawet widocznie, wspomagała nas Ta, która z czasem, upodobawszy nas sobie nad innych, nazwała swoimi poddanymi i dziećmi „których wielce kocha dla osobliwszego ku Niej nabożeństwa” (Vita P. Julii Mancinelli). Ileż trudów znojów, boleści i ofiar złożył Naród polski na ołtarzu Maryi w ciągu dziejów, walcząc o swe istnienie i zachowanie wiary katolickiej! Jakichże prześladowań nie doświadczył, choćby za samą swoją wiarę i apostolstwo wśród Narodów bałwochwalczych, jak Prusowie, Jadźwingowie i Litwini, których pozyskiwał i pozyskał Bogu miłością i nadawaniem swych mądrych praw i przywilejów, lub przywodził do uznania oczywistej prawdy katolickiej, pseudo–chrześcijan: Rusinów, Białorusów, Rosjan, Tatarów, Szwedów, a i Niemców !…

Niech nam tu świadczy wielki nasz Apostoł Jacek św. Cudotwórca, bł. Sadok Sandomierski i bł. Urban Podkamieński z całym legionem Dominikanów, co i nauką i cudami całe Narody Chrystusowi pozyskali, lub ich w wierze katolickiej umocnili — a cześć Królowej Polski wkorzenili tak głęboko, iż dzisiaj się nie uda nikomu oderwać Polaków, i tego Państwa naszego od Maryi. Ich pracą wyciśnięty pot i ich męczeńska krew, tak głęboko wsiąkła w polską ziemię, że ona, dotąd woła za nami do Boga o miłosierdzie, bo jej nie wytoczyli Polacy, ale obcy, w chwilach, gdy im głosili „Dobrą Nowinę”, lub śpiewali na cześć Pani Nieba i Polski Salve Regina! A setki ich było. Taką to zapłatę z pogańskich czy heretyckich rąk za szerzenie Królestwa Bożego, i szczepienie nabożeństwa do Bogarodzicy otrzymali i inni Polacy z różnych Zakonów, jak setki Benedyktynów Świętokrzyskich z bł. Stanisławem Opatem, Cystersów Mogilskich z bł. Zbigniewem opatem — przez Tatarów okrutnie za Wiarę pomordowanych. Wielu Braci Mniejszych w Zawichoście i na Litwie, znaczny poczet członków Tow. Jezusowego z bł. Andrzejem Bobolą (obraz obok) i Wojciechem Męcińskim na czele. 25 Bonifratrów, 13 Marianów z W. Januszem Marią od Królowej Korony Polskiej Piotrowskim, którzy ze śpiewem Magnificat, ginęli za Wiarę i tę miłość ku Królowej Korony Polskiej jaką ten Zakon powstały na skutek ślubów Jana Kazimierz od samego swego W. Założyciela był natchniony w tej miłości wychowany i do dziś trwający i wiernie i szczerze! Zakon Augustiański także liczy kilkunastu Polaków męczenników za wiarę świętą. (Ich obraz MB Królowej Polski – kopia bledzewska – zob. Wieluń – str. 40).

Nadzwyczajną, wydatną i stałą miłością Królowej Korony Polskiej odznaczał się po wszystkie czasy prastary, wspaniały, wielki, gorliwy i świątobliwy Zakon Paulinów od pięciuset lat straż pełniący w imieniu Narodu polskiego przed Obrazem Cudownym na Jasnej Górze w Częstochowie — z taką troskliwą pobożnością i wiernością przykładną, na jaką tylko stać wiernych synów Polski. Szatę tego białego Zakonu nieraz na ziemiach polskich ufarbowali krwią wrogowie Wiary św. katolickiej. Szczególnie sławnym było męczeństwo 12 Paulinów jasnogórskich w dniu 18 maja 1430 roku przez husyckich Czechów, nienawidzących Maryi, a pragnących zbogacenia się skarbami: Polaków na Ołtarzu Królowej Polski składanymi. Oni to, wtargnąwszy do przesławnego Klasztoru Częstochowskiego, wtedy jeszcze nie ufortyfikowanego, z całą zajadłością rzucili się na synów św. Pawła Pustelnika, żądając wydania świętego Obrazu Niepokalanej Bogarodzicy i skarbów, a także i przyjęcia nauki heretyckiej. Przerażeni zakonnicy – co młodsi – rozbiegli się na wszystkie strony, pozostała tylko starszyzna zakonna w ostrości życia zahartowana i na śmierć za cześć Bogarodzicy Maryi gotowa w liczbie 12 Ojców i braci z Bł. O. Januszem z Krakowa, przeorem na czele.

Wiernie aż do wylania krwi bronili Polacy honoru i czci swej Pani czym zasłużyli, że Ona sama Królową naszą się ogłosiła i wyznała. Zasługi to Ojców naszych, bo staropolskie ich cnoty, to sprawiły, że dziś możemy się szczycić, że istniejemy pod słodkimi rządami Nieba i Polski, Królowej Maryi. Wypróbowawszy ta Opatrzność naród nasz i doświadczywszy nas, iż dla wiary, dla Chrystusa, dla czci Jego Matki Niepokalanej gotowiśmy i na śmierć iść i na wojnę, byle tylko rozszerzyć lub ugruntować Królestwo Boże na ziemi i w sercach ludów ościennych i dalszych – postawił nas Bóg na pograniczu prawie chrześcijańskiego świata: Polska stanęła jako wielkie a żywe przedmurze wiary i oświaty. I stanął żołnierz wierny, opatrzny, polski żołnierz, co piersią i krwią własną, serdeczną krwią sarmacką, przez długie, długie wieki zasłaniać będzie świat chrześcijański to jest całą Europę, przeciw wszelkiemu bisurmaństwu. A piersi te mężne czymże uzbrojone? Ryngrafem Maryi lub Jej Szkaplerzem karmelitańskim, który ręka wojownika – ozdobiona zresztą i różańcem przyciskała gorąco do piersi, „bo granaty od tej szaty odpadać zwykły”.

Takich to żołnierzy, których potomkami my jesteśmy, postawiła Opatrzność w chwili, gdy Carogród, świetna Konstantyna Wielkiego i jego następców stolica, pełna błędów i herezji i odszczepieństwa i niesnasek i grabieży i straszliwej rozpusty, a bezecności – wpadł w ręce Turków tak marnie i na tak długie, długie wieki – że Europa drżała przed srogą mocą panteistycznego Allacha. Dumny półksiężyc mahometański przerażał całe chrześcijaństwo oraz rycerstwo Europy. Zaczęto się modlić o pomoc z nieba. Bóg zesłał tę pomoc skuteczną – posyłając na ratunek światu Rycerzy Maryi – Polaków! Tak jest! Nas posłał Bóg wejrzawszy na pokorę naszą, na sprawność naszą, na czystość obyczajów dawnych ojców naszych, na zachowanie postów kościelnych w państwie Piastowskim i Jagiellońskim, w państwie Batorego i Sobieskiego, wejrzał Bóg na uroczyste święcenie niedziel przez praojców naszych i na tę miłość Jezusa i Maryi; a przywiązanie do Kościoła świętego Apostolskiego, rzymskiego, jedynego Chrystusowego, i to aż – do wylania krwi! Nie darmo nas tedy nazywają narodem męczenników. Stało się to, ani wątpić, jakby na prośbę naszej Władczyni i Pani niebawem już Polski Królowej.

Odczuł to świat cały, odczuł potężnie, bo ilekroć reszta Europy zagrożona zostanie – na Polskę skierują się oczy świata i nadzieje – i do Krakowa pójdą papieskie legaty wołać ochrony, ratunku, pomocy i rady. Nadeszły w końcu czasy, że gdzieindziej już głos Stolicy Apostolskiej nie znajdował posłuchu, chyba w rzadkich chwilach, za wpływem świętych papieży, jak Piusa V, Dominikanina, istotnego zwycięscy z pod Lepanto. W Polsce naszej jednak, w Królestwie Maryi, z niebios jakby naznaczonej na to, Papieże znajdują zawsze pierś gotową, krew bohaterską, ku obronie chrześcijaństwa, choćby kosztem najboleśniejszych ofiar, „boć nie nowina Polakowi iść na pomoc Kościołowi”. Od Bolesława Chrobrego, który w takiej czci miał kapłaństwo Chrystusowe, że „nie śmiał siąść pierwej do stołu jeżeli tego nie czynił kapłan”, od tego mądrego i wielkiego króla, którego przyjaźnią szczycili się święci Otton i Brunon, aż do Bolesława Wstydliwego i dalej, wiernie Matce Bożej służą nasi królowie, a im są wierniejsi oni Najwyższej Władczyni Polski, tym silniejsi i szczęśliwsi, tym potężniejsi wewnątrz, a straszliwsi wrogom!

O, tak! Polska „Ojczyzna w przeszłości jedyna, co z piersi swej miłość, a nie rozbój sieje, co mieczem tylko świat ewangelizuje, gardzi grabieżą, nie pragnie zdobyczy. Spaja się z braćmi… Istotnie, spaja się z braćmi, i to po piastowskiej epoce, której święta niewiasta Dąbrówka królowa przewodziła, druga epoka przeszłości naszej, druga chluba, a zasługa niezmierna wielkiej czcicielki Marii bł. Jadwigi królowej polskiej, ofiarą swego serca gotującej Unią Horodelską i Lubelską, nawracając Litwę – i czym prędzej stawiając kościoły i klasztory pod wezwaniem Bogarodzicy. Dzieje tej Unii w zdumienie wprawiają świat cały i zmuszają nawet niechętnych nam schylić głowę przed narodem, co tak przedziwnie wzniośle pojął swe przechrześcijańskie posłannictwo o europejskiej i nadeuropejskiej własności i cnocie, zjawisku niespotykanym w historii narodów innych – spajanie się z braćmi, kojarzenia wolnych z wolnymi, równych z równymi, za pomocą dobrowolnej unii narodowej, religijnej, społecznej i towarzyskiej.

Przypatrzmy się dziejom innych narodów: Francuzów, Niemców, Anglików, Włochów, Czechów, o Rosji już nie mówiąc. Ileż tam znajdziemy przykładów podbojów licznych, zaborów niesprawiedliwych, „aneksji” podstępnych, okupacji niegodziwych im okrutnych, lub połączeń… „dobrowolnych”… Unii Lubelskiej, takiej drugiej unii w imię miłości i wiary u stóp Krzyża zespolenia w jedną całość nie tylko pobratymczej Rusi, lecz obcej a dzikiej i pogańskiej Litwy, zjednoczenia i zespolenia się takiego, które przetrwało wieki w życiu i śmierci, w chwale i pogromie, w męczeństwie i niedoli, łez i krwi, ofiar nieprzebranych, grozy i spustoszeniu pobojowisk, i lodów Sybiru, i sieroctwu wygnania, i katuszom narodowego czy religijnego męczeństwa, nigdzie nie znajdzie w całym świecie. Zasługą to i cnotą Polski ogromną, wiekopomną było i jest, że się z braćmi tak w Chrystusie spajać umiała i wiernie ślubów dotrzymać aż dotąd; – wina jest tamtych, że opuściwszy Chrystusowe prawo, podpuszczeni przez wspólnych wrogów, w dwudziestym wieku rozerwali tę jedność święta z Królestwa Maryi. Ale my, Polacy, trwamy ciągle w nadziei, że błądzący bracia Litwini powrócą do Macierzy i uznają panowanie Matki Bożej nad swym krajem, którą czcić nauczyli ich Polacy; poznają oni, że w jedności siła i potęga i do szczęścia droga i – wrócą do nas, bowiem Opatrzność czuwa nad dawnymi granicami Chrobrych, Jagiellonów i Batorych i kiedyś spoi ziemie Matki Bożej w jedną, już nigdy nie rozerwalną całość, a wtedy my

„Dla błędnych braci otworzym serca
Winy ich zmyje wolności chrzest,
Wtenczas usłyszy nędzny bluźnierca:
Maryja Polski Królową jest!”

Polska tymczasem wierna swemu wielkiemu, apostolskiemu powołaniu, ciągle dalej swe tryumfy i walki na kresach chrześcijaństwa i broni narody przed zturczeniem czy zkozaczeniem. Ponosi i ciężkie ofiary. W roku 1444 ginie pod Warną bohaterski król młodzieniec Władysław w obronie katolickich Węgier. W roku 1527 inny Jagiellończyk znowu znajduje śmierć na polu chwały. Zygmunt Stary i Zygmunt August jak tylko mogą wstrzymują groźną barbarzyńców nawałę, tak, że nie zliczyć nam tych ustawicznych i krwawych zapasów i ofiar ciągłych, jakimi Polska okupywać musiała szczytne posłannictwo swoje. Dość wspomnieć, iż stary rycerz Bogarodzicy, hetman Żółkiewski, 30 większych bitew z Turkami naliczył w życiu swym, zanim bohatersko zginął on sam, syn jego Jan, z ran pod Cecorą otrzymanych, wnuk po kądzieli Daniłłowicz i prawnuk a brat Jana, Marek Sobieski, poległy pod Batowem.

Zasługi Polski przemilcza dziś Europa, aby się zawstydzić wobec nas, jak zawstydziła ją niegdyś wielkość i zasługa króla Jana III, niewdzięczność świata, co go ścigała za życia, nie przestaje i dziś ścigać pamięci jego i jego zasłużonego narodu, z którym wraz ochronił on i ocalił całe chrześcijaństwo. Dziś tej zasługi nie pomny jest świat i nie odwdzięcza się jej, ale Bóg pamięta i Jego Opatrzność, odda najwyższą sprawiedliwość, która wedle nieomylnych zapewnień Ewangelii: „odda każdemu według uczynków jego” (Mat. XVI, 27). Ta to sprawiedliwość Boża wskrzesiła nas i ożywiła politycznie, abyśmy dalej, i jeszcze wierniej służyli Bogu, bo od nas dziś niemniej wymaga Pan, niż od ludu izraelskiego, gdy go z Egiptu wywiódł, z ciężkiej niewoli na wolność, aby – jak uczy Skarga – „uczynić sobie z nich Królestwo i Rzeczpospolitą porządkiem, urzędem i prawem dobrze osadzone i postanowione. – I mówił tak do nich (Pan) przez Mojżesza:

„Widzieliście com uczynił Egipcjanom, a jakom was nosił na skrzydłach orlich i sobiem was przywłaszczył. Jeśli będziecie słuchać głosu mego i przestrzegać przymierza albo umowy moje z wami będziecie: ja was za swoje dziedzictwo nad inne narody mieć będę; bo moja jest wszystka ziemia, i staniecie mi się królestwem kapłańskim i ludem świętym” (Exod. XIX,4–8)

„Wyjął je Pan Bóg z niewoli tyrańskiej – mówi dalej Skarga – ale je pod swe prawa święte i sprawiedliwe i służbę swoją zniewolił, a taka niewola jest prawdziwą wolnością, gdy służy temu, który przyrodzonym Panem naszym jest, który służbę dobrze płaci, którego służba wdzięczna jest samym królowaniem. Daje się też w tych słowach Pańskich znać, że królestwa Onego i Rzeczypospolitej świeckiej fundamentem chciał Pan Bóg mieć religię albo kapłaństwo, gdy je tak ochrzcił i nazwał: iż gdyby kto zapytał, jako to królestwo nazywają? – każdy mógłby odpowiedzieć: kapłańskie. Bo na religii, której kapłani nauczają, i na znajomości prawego Boga i służbie jego osadzone jest, i tak się z nim spaja i żeni, jako fundament budowy, która na nim polega i bez którego upada

Religia jest fundamentem królestw u ludzi Boga prawego. Co i sam rozum przyrodzony pokazuje; bo królestwa i Rzeczypospolite bez Boskiej pomocy fundować się i stać i obrony mieć nie mogą i przychodzą na nich takie trudności przypadki, z których żadną pomocą i radą wyjść nie mogą, aż pomocą Najwyższego Króla i Boga, który wszystko może… Co jedno było królestw chrześcijańskich, wszystkie się na religii pobudowały i fundowały. To także królestwo Polskie na tejże się religii opierało… nigdy jej nie odmieniając. Królowie nasi także z ołtarza przez kapłana moc królewską i władzę, za zezwoleniem obywateli tej ziemi, biorą; także Chrystusowi służyć i Kościołowi, jego obroną się być przysięgają. Nic innego też tak pilnego w królewskim swoim urzędzie nie mieli, jak religii bronić, aby tak jak na niej królestwo ufundowane jest, tak na niej szczęśliwie trwało, Boga samego i Chrystusa podporą i utrzymaniem swym mając, a bojąc się pogróżki u Izajasza napisanej: „Królestwo, które tobie (Kościele Chrystusa) służyć nie będzie; upadnie i narody spustoszeją” (P. Skarga: Kazanie sejmowe czwarte).

I sprawdziło się to na nas, gdy naród odstąpił od Boga i dawnego obyczaju, a cudzoziemskie „nowinki” francuskiej rewolucji sobie przywłaszczył, obyczaje domowe skaził, rozwody małżeńskie wprowadził, kult ciała zamiast służby Bożej i rycerskości wojennej sobie upodobał. I trwała sto pięćdziesiąt lat niewola nasza – aż się zmiłował Pan. Warto więc przypomnieć, do jakiego celu nas do życia politycznego powołał Pan. Oto Bóg chciał i chce – to śmiało twierdzimy – uświęcić i uczynić Polskę godną apostolstwa, aby rozniosła daleko chwałę Jego Imienia, dlatego ją wybrał z pomiędzy wielu i ukochał od wieków. Rozkazał przecież, aby stała jako świecznik na granicach północy i wschodu, i bogactwem łask zarzewiem światło jej podniecał; otulał z miłością pierwszy płomień, który wynikał z jej łona, aby go wicher barbarzyństwa nie zgasił. Bóg chciał rozpłomienić żarem swojej miłości, aby zagrzać mogła prawdą oziębłych swoich sąsiadów. I czym jest słońce dla świata, chciał Bóg, aby była Polska dla plemion słowiańskich.

Tak jest! – Polska miała być ogniskiem wiary, miłości i nadziei dla ludów w fałszu błądzących, niby morska latarnia, która w pośród nocy łódkom zbłąkanym przystań bezpieczną wskazuje. Ten był cel zewnętrzny naszego narodu, – cel pojęty od razu, przyjęty powszechnie… Myśmy Bogu służyli – Bóg nam dóbr przymnażał, nie chciał być naszym dłużnikiem. Ileśmy Jemu czystych dusz zyskali, tyle nam oddał w nich chętnych Polaków. Kościół zaręczyć może za czystość pierwszych narodu zamiarów – i święci Polacy zaświadczą, bośmy rzetelnie w każdym naszym czynie chwałę Chrystusa i Jego Matki cześć na widoku mieli. Dalej i dalej – od morza do morza – i jeszcze dalej, bo przy Pańskim Grobie, byliśmy ze Słowem Bożym, z księgą Bożego prawa – i wszędzie Chrystusowej szukaliśmy chwały! Kościół katolicki wytyczył nam drogę, my idąc za szlakiem, jako siewcy, sialiśmy ziarna prawdy Bożej. Bóg deszcz swej łaski spuścił, grunt w plon bogaty niebu przyniósł modlitwę, a nam miłość bratnią…

Tak było w Polsce, i Bóg błogosławił. Wplatał w nasz Wienie coraz świeższe kwiaty swobód i szczęścia, i nowych korzyści, które wyrosły na polu poświęceń… I do ogniska Polski, płonącego wiarą, gromadziły się chętnie pobratymcze ludy, zasiadły w koło, węzłem się łącząc jedności. Nie tam, gdzie dosięgła orężem, lecz tam, gdzie wiarą dosięgła, stanęły kraju granice. Nie liczbą niewolników, ale liczbą braci zwiększała swą ludność, wszystko wcielając w jedną zgodną całość, przez Bożą siłę miłości i prawdy… Postawił Pan Bóg sztandar dwubarwny w pośrodku nas i zatknął na drzewcu chorągwi naszej znak Odkupienia: a w tym godle zamknął całą myśl żywota naszego… Chciał On, aby nasz sztandar był jako biała szata Bożego Męczeństwa, na której niema plam i brudu ni z ziemi, ni z grzechu, jeden strumień czystej krwi, za prawo przelanej. Chciał wreszcie, abyśmy nieśli zawsze przed sobą Jego wiary; i widzimy, że zaledwie rozwinęła Polska tę opatrznościową chorągiew swoją i podniosła na wieżach stolicy, zaraz ją powitały ludy Boże radosnym okrzykiem i uczciły pokłonem. Niewierne tylko narody zmierzyły nas okiem niechęci i trwogi, a namaściły ręce do nowych zapasów z młodym szermierzem. Ale wówczas staliśmy mężnie, niezłomny hufiec otaczał świętą chorągiew. Wiara w Krzyż Pański naszą siłą, niewinność tarczą, poświęcenie hasłem.

Polska niejednokrotnie poprzez swoje dzieje była cudownym zjawiskiem w Europie, składała wzory męczeństwa za wiarę w synach swoich, unickich chłopach Podlasia, a i dziś w rosyjskim państwie imiona męczeńskie polskich kapłanów: arcybiskupa Cieplaka i wielebnego kapłana Budkiewicza z towarzyszami – olśniewają świat męstwem, którym nie wykazali się schizmatyccy duchowni rosyjscy. O tak, bo nad naszą kołyską w początkach cywilizacji pochylał się, niby czuła matka, Kościół katolicki, a błogosławił mu zastępca Chrystusa – papież rzymski. Polska „w świeckie dzieje swe wpajając wolę i zakon Bożego Syna”, wyznawała jawnie i czciła jako Pana i królów Króla Jezusa Chrystusa, a w ślad za Nim i z Nim wespół wyznawała i czciła, jako Matkę swą i Panią, Niepokalaną Rodzicielkę Jego Maryję. „Polska zawsze, śmiało rzec można, była Królestwem i Rzeczpospolitą Maryi, wołając do Niej głosem całej przeszłości, głosem czynów i modlitw, głosem hołdów królów swych i rycerzy, panów i ludu, co mówił Izrael stary, a wierne jeszcze wielkiej swej biblijnej bohaterce i oswobodzicielce: „Tyś sława Jeruzalem, tyś wesele Izraelskie, tyś cześć narodu naszego… i dlatego będziesz błogosławiona na wieki” (Judith XV,10,11).

Polska była prawie że wypieszczona na łonie Bogarodzicy i od początku Jej najmiłościwszą czułą opiekę, – tu jest ta tajemnica naszego życia i naszej nieśmiertelności wśród śmierci i grobu politycznego. Tym żyła i jaśniała ojczyzna nasza przez długie wieki, straszliwe przechodząc burze i wstrząśnienia – tą opieką Maryi skrzepiona dźwignie się i teraz z nieładu i powojennego zła, i jak niegdyś pod przewodem Bolesława Wielkiego, za pieśnią świętego Wojciecha, swego Arcypasterza i Prymasów polskich poprzednika, po pierwsze laury i zwycięstwa wieńce wśród świstu strzał pogańskich i łamu dzid – tak i dziś wśród spoganiałego świata, osłoniona opieką swej Królowej, zerwie się do chrześcijańskich na nowo czynów i lwią swą, moralną potęgą która w nas drzemie, zadziwi świat i przerazi nowożytne pogaństwo, bo nasza Królowa „wielkie rzeczy dla nas zamierza” (Słowa Matki Bożej do o. Juliusza Mancinellego 1608).

O potędze Królowej Polski świadczy Grunwaldzkie nad zwyrodniałymi Krzyżakami zwycięstwo. A Władysławowi Łokietkowi, gdy do Jej obrazu w Wiślicy przybiegł, by prosić o pomoc przeciw zawsze zdradzieckim Czechom, którzy wtedy zabrali w swą moc Kraków, – na wołanie naszego Łokietka: „Maryjo! Okaż się nam Matką!” – odpowiedziała mu: „Władysławie, powstań, ufaj, zwyciężysz” – i opromieniła pożądanym zwycięstwem lud swój polski i pobożnego, ufającego Jej księcia. Tej wiary, czci i miłości pełna, zajaśniała następnie Polska wielką potęgą i podzieliła się nią z Litwą i Rusią, przydając im i sobie tyle siły i – sławy. Nie darmo starzy Polacy o Maryi śpiewali:

Tyś Polskiego Królestwa
Wszakże Twoja nad Polską
Największą Obroną.
Łaska zawsze słynie;
Tyś od nieprzyjaciela
Pod cieniem Twej opieki
Tarczą i zasłoną.
Włos z głowy nie zginie.

(O. Mieczysław Marya Gorayski, biały Marianin: „Godzinki o Królowej Polski”)

– Józef Stanisław Pietrzak, „Maryja w dziejach Polski” w: „Niepokalana Królowa Polski”, Kraków 1962.

Wpis Abyśmy żyli z Chrystusem – dla innych

Słowa Zmartwychwstałego do Ojca są także słowami, jakie Pan kieruje do nas: „Zmartwychwstałem i teraz zawsze jestem z tobą” – mówi do każdego z nas. Moja ręka cię podtrzymuje. Gdybyś gdziekolwiek miał upaść, upadniesz w moje ręce. Jestem nawet u bram śmierci. Tam, gdzie już nikt nie może ci towarzyszyć i gdzie ty nie możesz niczego zabrać, Ja na ciebie czekam i dla ciebie przemieniam mroki w światło.

Te słowa z Psalmu, odczytane jako dialog Zmartwychwstałego z nami, są zarazem wyjaśnieniem tego, co dokonuje się w chrzcie. Chrzest jest w istocie czymś więcej niż obmyciem, niż oczyszczeniem. Czymś więcej niż przyjęciem do wspólnoty. Jest nowym narodzeniem – nowym początkiem życia. (…) Przez chrzest oddajemy się Chrystusowi – On nas przyjmuje do siebie, abyśmy odtąd żyli już nie dla samych siebie, lecz dzięki Niemu, z Nim i w Nim; abyśmy żyli z Nim, a tym samym dla innych.

W chrzcie rezygnujemy z samych siebie, składamy nasze życie w Jego ręce, tak iż możemy powiedzieć za św. Pawłem: „Teraz (…) już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”. Jeśli w ten sposób dajemy siebie, godząc się na swego rodzaju śmierć naszego ja, oznacza to, że również granica między śmiercią a życiem staje się przekraczalna. Zarówno po tej, jak i po tamtej stronie śmierci jesteśmy z Chrystusem, i dlatego od tej chwili i w przyszłości śmierć nie jest już prawdziwą granicą.

Święty Paweł mówi nam o tym bardzo jasno w swoim Liście do Filipian: „Dla mnie (…) żyć to Chrystus, a jeśli mogę być przy Nim (to znaczy, jeśli umrę) – to zysk. Lecz jeśli pozostaję w tym życiu, mogę jeszcze przynosić owoc. (…) Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść, a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze; pozostawać zaś w ciele – to bardziej konieczne ze względu na was” (por. Flp 1,21nn).

Po jednej i po drugiej stronie granicy śmierci jest on z Chrystusem – nie ma już naprawdę różnicy. Tak, to prawda: „Ogarniasz mnie zewsząd i kładziesz na mnie swą rękę”. Do Rzymian św. Paweł pisał: „Nikt (…) nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie (…) I w życiu (…), i w śmierci należymy do Pana” (Rz 14,7–8).

Na tym polega nowość chrztu: nasze życie należy do Chrystusa, już nie do nas. Lecz właśnie dlatego nie jesteśmy sami nawet w chwili śmierci, lecz jesteśmy z Nim, który żyje wiecznie. W chrzcie wraz z Chrystusem odbyliśmy podróż przez wszechświat aż do otchłani śmierci. Z Nim, co więcej, objęci Jego miłością, jesteśmy wolni od lęku. On nas obejmuje i prowadzi, dokądkolwiek idziemy – On, który jest samym życiem.

– Benedykt XVI, „Blask zbawienia. Homilie papieskie”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2018, s. 17-19.

Wpis Jezus nie opuszcza Kościoła

Jezus chce, byśmy w Niego wierzyli. Byśmy pozwolili się Mu prowadzić. Byśmy z Nim żyli, stając się coraz bardziej do Niego podobni i przez to prawi. Bóg się nie narzuca. Jego działanie przejawia się w spotkaniu, które przenika człowieka do głębi i które przez to nie może być zredukowane do zwykłej namacalności rzeczy materialnych. Wiara jest zawsze wydarzeniem rozgrywającym się na poziomie wolności.

Doświadczyliśmy, jak słaby jest Kościół i jak nie wiodło się jego wyznawcom na drodze naśladowania Jezusa Chrystusa. Trzeba nam tego doświadczenia, trzeba umartwienia, by nauczyć się prawdziwej pokory. On jednak nigdy nie opuszcza Kościoła. Pomimo słabości działających w nim ludzi, powołuje świętych i przez nich jest obecny.

Kościół otwiera drzwi prowadzące do Boga i w ten sposób daje ludziom to, czego najbardziej oczekują, najbardziej potrzebują i co może im najwięcej pomóc. Czyni to przede wszystkim poprzez wielki cud miłości, który dzieje się ciągle na nowo.

– Benedykt XVI, „Dlaczego wierzę”, s. 50-51.

Wpis Wiara najpiękniejszym doświadczeniem Boga

Wiara jest najpiękniejszym doświadczeniem Boga. Niezwykły przykład daje Abraham. Kiedy usłyszał wezwanie, ufnie ruszył w drogę. Jesteśmy synami Abrahama, naszego ojca w wierze, i należymy do rodu duchowych potomków ludu Wyjścia, kroczących przez pustynię. W ten sam sposób chrześcijanie są również dziećmi uczniów Jezusa, tych, którzy za Nim szli. Wiarę można zatem zdefiniować jako duchowe zdążanie, które prowadzi i którym kieruje jedynie głos Boga. Inaczej powiedziałbym, że wiara to przylgnięcie do słowa, uznawanego za przychodzące z bardziej daleka i z bardziej wysoka niż ja. Cała Biblia nieustannie rozwija ten opatrznościowy wątek.

Wiara jest również aktem, który stopniowo i definitywnie nas przemienia. Tak jak u Abrahama, gdy musiał zgodzić się na złożenie w ofierze swojego syna Izaaka, syna obietnicy, wiara jest aktem, który czyni nas radykalnie innymi. Po próbie, jaką było złożenie ofiary z syna, ani Abraham, ani Izaak już nie są tacy sami; Izaak nie jest już dla Abrahama tym samym synem. Został oddany i przywrócony Bogu, stał się znakiem innego synostwa. Również i Abraham żyje już nie tylko jako człowiek, który otrzymał dar od Boga: dar z jego syna Izaaka. Jest tym, który zgodził się na rezygnację z posiadania tego daru i na odzyskanie go jako duchowego dziedzictwa.

W rzeczywistości wiara zawsze jest drogą paschalną w poszukiwaniu woli Ojca, wzorem wierności Abrahama i jego posłuszeństwa aż po ołtarz ofiarny jego syna Izaaka. Święty Paweł definiuje wiarę jako posłuszeństwo Ojcu (Rz 1,5; 16,25). Musimy też jednak zrozumieć, że nasze posłuszeństwo może prowadzić na górę ofiary. Droga wiary jest więc w ten sposób drogą przyzwolenia człowieka na wolę Boga. Przykazania Ojca zawsze są kartą życia, która wymaga od nas przyzwolenia miłości. Wiara polega na chceniu tego, czego chce Bóg, na miłowaniu tego, co miłuje Bóg, nawet jeśli to nas prowadzi aż na krzyż.

Pokładamy naszą wiarę w Jezusie Chrystusie. Opieramy się na Nim, gdyż „nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala” (Hbr 12, 2). Przez Niego wypowiada my „Amen” Bogu na chwałę (2 Kor 1, 20). Słowo w języku hebrajskim odnosi się do elementu mocnego i godnego zaufania. To słowo wyraża więc odpowiedź wierności człowieka na wierność Boga w Jezusie Chrystusie. Możemy więc oprzeć się na Bogu jak na skale, z przekonaniem i pewnością, że nawet wisząc nad przepaścią, nie runie. W więzi wiary Bóg jest moją twierdzą, zamkiem warownym i skałą.

W życiu chrześcijanina pojawiają się niekiedy wątpliwości, ale zaufanie zawsze powraca. Najlepszym synonimem słowa „zaufanie” jest słowo „wiara”! Zaufanie to bowiem najpiękniejszy znak człowieka zwróconego ku Bogu. Jego słowo nie może mnie oszukać ani zawieść. Zaufanie chrześcijanina polega na całkowitym zawierzeniu się wiecznej wierności Chrystusa. Dzisiaj pewien nurt literatury jest nękany problemem przejrzystości; wydaje się, że wszystko musi być przejrzyste, żeby istniała szczerość. Ale prawdziwa przejrzystość to Chrystus. Zaufanie rodzi się z tego światła prawdy, które nigdy się nie wyczerpie.

Może stać się tak, że okoliczności okażą się trudne, wichury sponiewierają nasze życie, burze zniszczą nasze ludzkie oparcia, a Jezus zawsze pozostaje z nami: „Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją. Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi; nie obawia się, gdy nadejdzie upał, bo zachowa zielone liście” (Jr 17, 7-8).

Święta Teresa z Avila w swoich rozważaniach napisała wspaniałe słowa o prawdziwym zaufaniu w ów absolut Syna Bożego: „Lękom i troskom przystępu nie daj: wszystko przechodzi – Bóg się nie zmienia. Przy wytrwałości zaznasz spełnienia. Kto posiadł Boga, na nic nie patrzy. On sam wystarczy”.

– Kard. Robert Sarah, Nicolas Diat, Bóg albo nic. Rozmowa o wierze, Wydawnictwo Sióstr Loretanek, Warszawa 2016, s. 288-289.

Wpis Prawdziwy wychowawca

Prawdziwy wychowawca z powołania realizuje swą misję
niezależnie od okoliczności i pełnionych funkcji.

– ks. Marek Studenski

Wpis Chrześcijańska radość

Wpis Św. Jan Paweł II o ojcostwie

Wpis Kard. Sarah do młodych

Drodzy młodzi chrześcijanie, jeśli starcowi takiemu jak święty Jan wolno zwrócić się do was wprost, ja także was napominam i wam mówię: zwyciężyliście Złego! Zwalczajcie wszelkie prawo przeciwne naturze, jakie chciano by wam narzucić, przeciwstawiajcie się wszelkiemu prawu przeciwko życiu i przeciwko rodzinie. Bądźcie tymi, którzy obierają przeciwny kierunek! Odważcie się iść pod prąd! Dla nas, chrześcijan, tym przeciwnym kierunkiem nie jest miejsce, lecz Osoba – Jezus Chrystus, nasz Przyjaciel i nasz Odkupiciel.

Wam, młodym, szczególnie przypada w udziale konkretne zadanie: ocalić ludzką miłość przed tragicznym zwyrodnieniem, jakiemu uległa. Miłość, która przestała być darem z siebie i stała się tylko posiadaniem innego człowieka, posiadaniem często pełnym przemocy i tyranii. Na Krzyżu Bóg objawił nam siebie jako agape, czyli Miłość, która oddaje siebie aż po śmierć. Kochać prawdziwie to umrzeć za innego człowieka tak, jak ten młody żandarm, pułkownik Arnaud Beltrame.

Koniecznie i pilnie musimy się nawrócić. Koniecznie i natychmiast musimy zmienić kierunek. Nawrócenie jest osobistym zaangażowaniem, ale nie może się dokonać bez pomocy Boga i Jego łaski. Z etymologicznego punktu widzenia, „nawrócić się” znaczy zwrócić się w przeciwną stronę i zacząć patrzeć w nowym kierunku.

Droga, na którą teraz wchodzimy, nie jest miejscem. Jest osobą. To Jezus Chrystus, nasz Zbawiciel i nasz Bóg. Zostawiamy złe i błędne życie, by znaleźć miłość. Nawrócenie świętego Pawła na drodze do Damaszku znakomicie pokazuje znaczenie zerwania, prawdziwie zakorzenionego w Chrystusie. Nawrócenie jest zerwaniem z przeszłością. Obieramy kierunek Chrystusa.

– Kard. Robert Sarah, „Wieczór się zbliża i dzień już się chyli”, Warszawa 2019, s. 64n.

Wpis św. Jan Paweł II o Różańcu

Od mych lat młodzieńczych modlitwa ta [różańcowa] miała ważne miejsce w moim życiu duchowym. Przypomniała mi o tym z mocą moja niedawna podróż do Polski, a przede wszystkim odwiedziny Sanktuarium w Kalwarii.

Różaniec towarzyszył mi w chwilach radości i doświadczenia. Zawierzyłem mu wiele trosk. Dzięki niemu zawsze doznawałem otuchy. Dwadzieścia cztery lata temu, 29 października 1978 roku, zaledwie w dwa tygodnie po wyborze na Stolicę Piotrową, tak mówiłem, niejako otwierając swe serce: różaniec «to modlitwa, którą bardzo ukochałem. Przedziwna modlitwa! Przedziwna w swej prostocie i głębi zarazem. […] Można powiedzieć, że różaniec staje się jakby modlitewnym komentarzem do ostatniego rozdziału Konstytucji Vaticanum II Lumen gentium, mówiącego o przedziwnej obecności Bogarodzicy w tajemnicy Chrystusa i Kościoła. Oto bowiem na kanwie słów Pozdrowienia Aniel skiego (Ave Maria) przesuwają się przed oczyma naszej duszy główne momenty z życia Jezusa Chrystusa. Układają się one w całokształt tajemnic radosnych, bolesnych i chwalebnych. Jakbyśmy obcowali z Panem Jezusem poprzez – można by powiedzieć – Serce Jego Matki. Równocześnie zaś w te same dziesiątki różańca serce nasze może wprowadzić wszystkie sprawy, które składają się na życie człowieka, rodziny, narodu, Kościoła, ludzkości. Sprawy osobiste, sprawy naszych bliźnich, zwłaszcza tych, którzy nam są najbliżsi, tych, o których najbardziej się troszczymy. W ten sposób ta prosta modlitwa różańcowa pulsuje niejako życiem ludzkim».

Tymi słowami, drodzy Bracia i Siostry, wprowadzałem pierwszy rok mego pontyfikatu w codzienny rytm różańca. Dziś, na początku dwudziestego piątego roku posługi jako Następca Piotra, pragnę uczynić to samo. Ileż łask otrzymałem w tych latach od Najświętszej Dziewicy poprzez różaniec. Magnificat anima mea Dominum! Pragnę wznosić dziękczynienie Panu słowami Jego Najświętszej Matki, pod której opiekę złożyłem moją posługę Piotrową: Totus tuus!

– św. Jan Paweł II, List Apostolski Rosarium Virginis Mariae, n. 2.

Polecane

Portal społecznościowo-informacyjny DEON.pl
Fronda.pl - portal poświęcony
Konferencja Episkopatu Polski
Miłujcie się! - katolicki dwumiesięcznik ewangelizacyjny
Rada Szkół Katolickich
Wiara.pl - portal ludzi otwartych
Don BOSCO - salezjańskie pismo dla rodziców, nauczycieli i wychowawców
Katecheta - pismo wychowawców katolickich
Młodzieżowa Agencja Informacyjna Maika

Kontakt

TYDZIEŃ WYCHOWANIA
Rada Szkół Katolickich
Skwer Kard. Wyszyńskiego 6
01-015 Warszawa

e-mail: [email protected]
tel: (22) 530-49-07